Biuro Instytutu jest otwarte. Osoby zainteresowane odwiedzeniem Instytutu bądz skorzystaniem z archiwum prosimy o wcześniejsze umówienie się:

tel: 212 505 9077 lub email: office@pilsudski.org

 

Zapisz się na newsletter!

youtube facebook twitter

Galeria zdjęć

Podróże z "Damą" od Placu Czerwonego do ulic San Francisco

 

Z dr. Januszem Wałkiem, kustoszem zbiorów malarstwa zachodnioeuropejskiego Muzeum Czartoryskich w Krakowie,

rozmawia Ewa Kara


Ewa Kara: - Pana wyklad pt. "Matejko i inni - o obrazach polskich w Instytucie Jozefa Pilsudskiego w Nowym Jorku" dotyczyl nie tylko zbiorow Instytutu; pokazal Pan te kolekcje w kontekscie malarstwa polskiego. Co bylo przyczyna takiego ujecia tematu?

Prezes Jacek Gałązka i dr Janusz Wałek

 

Dr Janusz Walek: - Trudno byloby mi wyglosic wyklad o samej kolekcji, poniewaz nie widzialem wszystkich obrazow, a zaledwie ich czesc i tylko dwukrotnie: w grudniu ubieglego roku i tuz przed prelekcja. Jako historyk sztuki i muzealnik nie ogladalem ich w sposob wlasciwy. Ogladanie dziela sztuki polega na badaniu faktury malarskiej, na sprawdzaniu drugiej strony blejtramu oraz konsultacjach z konserwatorami. Nie moglem dokonac tego typu oceny kolekcji, wiec wyklad moj byl raczej refleksja na temat XIX-wiecznego malarstwa polskiego, inspirowana zbiorami Instytutu, wraz z podkresleniem znaczen poszczegolnych obrazow. - Jakie prace w tej kolekcji najbardziej Pana zainteresowaly?

- Wyklad osnulem wokol najciekawszych obrazow w Instytucie. Najstarszym jest obraz Bacciarellego z konca XVIII w. Przelom XVIII i XIX w. byl kluczowym momentem w krystalizacji polskiej sztuki narodowej. Z tego tez powodu obrazy staly sie dla mnie punktem wyjscia do krotkiego rysu dziejow polskiego malarstwa. Natomiast wspaniale wczesne plotno Aleksandra Gierymskiego pt. Przed pojedynkiem, ktore dlugo uchodzilo za zaginione, scena majaca miejsce w XVIII w. dala mi atut do krotkich rozwazan na temat genezy polskiego ubioru i jego znaczenia w manifestowaniu polskosci w okresie rozbiorow. Nie ma w kolekcji zadnego obrazu Michalowskiego, niewatpliwie najwiekszego polskiego malarza pierwszej polowy XIX w., ale sa prace Juliusza i Wojciecha Kossakow, do dzisiaj nalezace do najbardziej popularnych. Romantyczny impet malarski Michalowskigo kontynuuje Matejko, ktory wydaje sie byc jednym z najciekawszych malarzy polskich tamtego stulecia. Dzisiaj mniej istotne sa dla nas jego niedoskonalosci: niepoprawnosc rysunku i kladzenia farb czy krzykliwosc kolorystyczna, zas szczegolnie interesujaca jest sama materia rysowania i malowania. W Instytucie znajduje sie niezidentyfikowany pod wzgledem tematu szkic olowkiem, akwarela i gwaszem, przedstawiajacy karoce i grupe ludzi. Rysunek przykuwa nasza uwage zywiolowoscia dotkniecia pedzelka oraz spontanicznoscia budowania formy. Matejko intryguje nas przede wszystkim jako malarz refleksji historycznej, ktory dostrzega historie w jej przelomowych momentach. Ani Francuzi, ani Niemcy nie maja takiego artysty, ktory by nie tyle byl malarzem historycznym, ile historiozoficznym, dotykajacym mechanizmow historii.

Warto zwrocic uwage na malarstwo pejzazowe, m.in. Pautscha, Witkiewicza, Gersona i Stanislawskiego, ktore w XIX wieku odgrywalo szczegolna role w Polsce, gdyz istnialo poza wszelkimi ukladami cenzuralnymi, a bylo zarazem portretem ziemi rodzimej. W posiadaniu Instytutu sa dwa zestawy pejzazu: tatrzanski i miejski - glownie krakowski z wiezami mariackimi. Natomiast do miedzynarodowego watku, jakim jest erotyzm, choc bardzo stlumiony w sztuce polskiej, zaliczylem - obok Malczewskiego, Grottgera i Podkowinskiego - znajdujacy sie tu pastel Axentowicza Starzec i dziewczyna.

- Jak ogolnie ocenia Pan zbior Instytutu?

- Nie jest to kolekcja wielka, ale posiada kilkanascie dobrych nazwisk, a juz to jest bardzo wazne. Znane nazwiska, jak Brandt, Matejko, Malczewski, Falat, Wyczolkowski, Wyspianski, od razu podnosza temperature zbioru, a mamy tutaj przeciez zestaw podrecznikowy. Mysle, ze konieczne sa badania konserwatorskie i porownawcze, np. dotyczace Czworki Chelmonskiego. Moim zdaniem prace Gierymskiego, Wyspianskiego, widoki tatrzanskie Gersona i Witkiewicza sa wzorcowymi obrazami, ktore powinny sie znalezc na wystawach monograficznych tych malarzy. To takze swiadczy o randze galerii.

- Ile obrazow jest wystawionych?

- Z calej kolekcji Instytutu, liczacej ponad 240 prac, wystawionych jest tylko 40 obrazow i sa to najlepsze obrazy tego zbioru. Zazwyczaj glownym powodem ograniczenia liczby prac w galerii jest podstawa ekspozycyjna, gdyz wystawa jest kompozycja estetyczna i merytoryczna. Obowiazkiem robiacego ekspozycje jest stworzenie widzowi interesujacej dramaturgii. Dlatego tez trzeba dokonac wyboru dziel, bowiem wystawy nie przygotowuje sie dla specjalistow, historykow sztuki, artystow, lecz dla publicznosci. Moim zdaniem galeria Instytutu nie jest ekspozycja, ktora by taka dramaturgie budowala, ale jest to jednak bardzo dobrze wykorzystane pomieszczenie. Proponowalbym Instytutowi, by zamiescil rozszerzone i dwujezyczne podpisy pod pracami, ktore podawalyby nie tylko autora i tytul, ale wyjasnialy prezentowane wypadki historyczne lub role portretowanego. Sadze, ze czesc opisowa bardzo wzbogaci sama prezentacje zbioru, a dla widza stanie sie okazja do "dotkniecia" wypadkow historycznych sygnalizowanych przez obrazy i rysunki; od pracy Juliusza Kossaka pt. Przeprawa towarzysza pancernego przez Dniepr, ilustrujacej wydarzenia z XVII wieku, po tworczosc Zdzislawa Czermanskiego z okresu II wojny swiatowej. Zyczylbym Instytutowi, aby opublikowal zwiezly katalog w formie dwujezycznego przewodnika po galerii, gdyz skala trudnosci w przygotowaniu pelnego katalogu naukowego bez konserwatora i bez dodatkowych badan jest po prostu ogromna. Natomiast forma broszury ma ogromna nosnosc, bo wychodzi poza obreb Instytutu i pelni takze funkcje reklamy. Dlatego namawialbym do przygotowania przewodnika; w celu popularyzacji polskosci, polskiej sztuki, polskiego malarstwa i samego Instytutu Pilsudskiego warto byloby to zrobic.

- Jak zaczela sie Pana wspolpraca z Instytutem?

- Zostalem poproszony przez Jacka Galazke, prezesa Instytutu, o wspolprace majaca na celu ujecie kolekcji w kategoriach historii sztuki i muzealnictwa. Instytut przygotowal strone internetowa, gdzie znajduje sie moj krotki komentarz, odnoszacy sie do galerii wraz z minimalnym kompendium wiedzy o historii malarstwa polskiego. Zamieszczono takze moje opisy kilku obrazow, ktore moglem lepiej poznac tylko dzieki studiom nad kolorowymi przezroczami. Zbior Instytutu nie byl kompletowany celowo - rodzil sie z darow, podobnie jak kolekcja Muzeum Narodowego w Krakowie, sila rzeczy jest wiec przypadkowy. Na swiadome kolekcjonowanie mozna sobie pozwolic tylko wtedy, jesli dysponuje sie odpowiednimi srodkami pienieznymi. Zrebem galerii sa obrazy podarowane w polowie lat 70., pochodzace z kolekcji Alexandra Malenia-Korczynskiego. Kolejne wartosciowe dary doszly dopiero w latach 90., jak np. obraz Gierymskiego, Bacciarellego, Lutnista Wyspianskiego czy Obrona Czestochowy przypisywana Januaremu Suchodolskiemu. Byly to znaczace dary i zycze Instytutowi, by nastepne lata przyniosly podobne.

- Do Stanow Zjednoczonych przyjechal Pan po "Dame z gronostajem" Leonarda da Vinci. Jest Pan jej "osobistym" opiekunem, jednakze Pana stosunek do wywozu tego najwiekszego dziela znajdujacego sie w polskich zbiorach z kraju, jest negatywny.

- Oczywiscie nie zgadzam sie w pelni z decyzja wyzszych instancji, ale tak sie sklada, ze od trzydziestu lat jezdze z Dama po swiecie. Przede wszystkim jako pracownik muzeum, kustosz, czyli opiekun, jestem odpowiedzialny za to dzielo sztuki. Obraz XV-wieczny malowany na cieniutenkiej desce najlepiej sie czuje w jednym miejscu ze stala temperatura i wilgotnoscia. Podroze sa wyjatkowo niebezpieczne, mimo ze dzielo jest transportowane w specjalnych skrzyniach o podobnych warunkach klimatycznych. Przeciez podczas startu samolotu wytwarzaja sie wibracje, ktore moga powodowac mikrowstrzasy w samej materii obrazu. To, ze obecnie nie stwierdzamy na jego powierzchni wyraznych zmian nie znaczy, ze po dziesieciu latach nie wystapia one gwaltownie. Nie ma wlasciwie innego obrazu Leonarda da Vinci, ktory by podrozowal po calym globie. Na swiecie jest tylko okolo 12 obrazow tego malarza, wiec sam ten fakt powinien nakazywac unikanie nawet najmniejszego ryzyka. Ponadto jest to obraz powszechnie identyfikowany z Krakowem. To jedno z trzech - obok Wawelu i oltarza Wita Stwosza - wielkiej rangi dziel sztuki w Krakowie. Dziennikarze nawet ukuli termin, ze "Dama z gronostajem jest ikona Krakowa". Ostatnio obraz bardzo intensywnie podrozowal, przez ostatnie 2 lata prawie go nie bylo w Krakowie. Wielokrotnie spotykalem ludzi, ktorzy rezygnowali z wejscia do muzeum, poniewaz brakowalo najwazniejszego eksponatu. Dlatego uwazam, ze kazdy, kto przyjezdza do Krakowa, powinien obraz zastac na miejscu.

- Jest to wyjatkowy obraz nie tylko w kolekcji Muzeum Czartoryskich. Na czym polega unikatowosc tego akurat dziela Leonarda?

- Obraz Leonarda ma wrecz nowoczesna sile wyrazu, co bylo szczegolnie widoczne na waszyngtonskiej wystawie sprzed dziesieciu lat, zatytulowanej "Circa 1492". Sam bylem zdumiony decyzja kuratora, gdyz National Gallery posiada obraz Leonarda - portret Ginevry de Benci. Dopiero jak w pracowni konserwatorskiej zobaczylem te dwie prace lezace obok siebie, zrozumialem subtelna roznice miedzy Leonardowskim quattrocento obrazu waszyngtonskiego namalowanego w latach 70. XV wieku a cinquecento naszego, malowanego ok. 1490 r. Tamten obraz malowal artysta, ktory jeszcze bardzo malo wiedzial o fizyce swiata. Te 15 lat, co potwierdzaja kodeksy Leonarda, byly latami nieprawdopodobnej aktywnosci szczegolnie w badaniach nad optyka, natura swiatla i w badaniu anatomii ludzkiego ciala. Amerykanom chodzilo o pokazanie sztuki w okresie wielkich odkryc: Ginevra Benci jest poniekad jeszcze obrazem sredniowiecznym, a Dama z gronostajem jest obrazem, ktory zdecydowanie otwiera malarstwo nowozytne.

- Czy z okazji powrotu "Damy" do Krakowa zaplanowano specjalne uroczystosci?

- Jak obraz Leonarda wraca z dlugiej wedrowki, zawsze jest przygotowywany wieczor powitalny. Traktujemy go nie jako przedmiot, ale jako osobe. Spotkanie przy renesansowej muzyce i poezji Dantego, Petrarki i Ariosta w wykonaniu Jerzego Treli odbedzie sie 6 czerwca. Ja tez bede mial krotkie wystapienie, ktore zatytulowalem "Podroze z Dama: od placu Czerwonego po ulice San Francisco". Bede mowil m.in. o wystawach, w ktorych Dama z gronostajem brala udzial. Choc jestem ich przeciwnikiem uwazam, ze mimo wszystko niektore wyjazdy byly uzasadnione, jak np. udzial w waszyngtonskiej wystawie czy pokaz we Wloszech. Jesli chodzi o obecny wyjazd amerykanski, mam mieszane uczucia. W Milwaukee rzeczywiscie zrobiono ogromna reklame wystawie i odwiedzilo ja ponad 150 tysiecy widzow, natomiast w Houston z powodu ogromnej konkurencji trzech innych wystaw (rownoczesnie byly tam ekspozycje z Phillips Collection w Waszyngtonie, z Muzeum Puszkina w Moskwie i wystawa impresjonistow ze zbiorow dunskich) az trzykrotnie mniej.

Podroze Leonarda sa fascynujace same w sobie. Kiedys, jak ladowalem z Dama w Rzymie w strasznej burzy, przebijalismy sie przez chmury, blyskawice dookola, myslalem, ze ten malarz, naukowiec, badacz swiata przyczynil sie do zbudowania samolotu i teraz sie tymi samolotami "rozbija" po calym swiecie. Natomiast budynek muzeum w Milwaukee, ktory zaprojektowal Hiszpan Santiago Calatrava, jeden z najwybitniejszych architektow na swiecie, laczacy formalnie dziob statku badz ptaka z otwieranym dachem, bialy, obudowany dookola linami, byl wyjatkowym miejscem do prezentacji obrazu. Taka forme odbiegajaca od znanych i ogolnie przyjetych moglby wymyslic Leonardo. Slowem: jak w bajce.

- Dziekuje za rozmowe.

Pierwodruk - "Przegląd Polski", Nowy Jork, 6 czerwca 2003 r.;

przedruk za zgodą redakcji

PARTNERZY
Ministerstwo Kultury
Biblioteka Narodowa
Naczelna Dyrekcja Archiwów Państwowych
Konsulat RP w NY
Fundacja na rzecz Dziedzictwa Narodowego
PSFCU
NYC Department of Cultural Affairs